Geoblog.pl    pawelcewpodrozy    Podróże    Indie/Nepal 2011    Pierwszy cios w twarz
Zwiń mapę
2011
19
paź

Pierwszy cios w twarz

 
Indie
Indie, Delhi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6157 km
 
W Delhi ladujemy o 6.00 nad ranem. Tu dopiero slonce zarysowuje pierwsze ksztaty. Odprawa paszportowa u urzednika emigracyjnego to zwykla formalnosc, chociaz kolejka do niej wije sie kilometrami.

Przechodzimy prez strefe wolnoclowa i, korzystajac z rad znalezionych w sieci, idziemy do okienka prepaid taxi. To swietna sprawa. Mowisz, gdzie chcesz jechac, koles podaje ci cene i wypisuje kwitek. Ten kwitek oddajesz taksowkarzowi, wiec ten, wiedzac, ze cie nie przewiezie po miescie za kase, jedzie prosto do celu. Oj, przydaloby sie co takiego na cwaniaczkow na Centralnym. Po niecalych 30 minutach jestesmy w hotelu. Coz, hotel Vivek, to nie marzenie, to typowa pzechowalnia travellersow, ale poniewaz jestesmy tu tylko jedna noc – wystarczy. I tak od razu padamy na lozko i odplywamy na dobre trzy godziny.

Pierwsze sniadanie w Indiach. W hotelowej restauracji na dachu (tu wszystkie hotele maja tzw. rooftop restaurants) zamawiamy dwa zestawy – jeden tradycyjny i jeden miejscowy. Zaintrygowalo nas to, ze w miejscowym zestawie mial byc humus. Nam od razu kojarzy sie z biohumusem, ktory nasze mamy wykorzystuja do nawozenia kwiatkow. Ale na szczescie to nie o to chodzi. Humus to pasta z gotowanej soczewicy, polana oliwa, podawana z plackiem, ktorego kawalkami sie ja nabiera. A do tego... frytki. Tak, frytki na sniadanie. Wszystko okazuje sie pyszne.

Ruszamy w pierwszy wypad w miasto. A wlaswicie w Paharganj, dzielnice na skraju nowego i starego Delhi, ktora sklada sie z wielkiego bazaru usianego tanimi i skromnymi hotelikami. Od razu ulica nas atakuje. Czujemy, jakbysmy dostali szybki cios w twarz. Z bezpiecznego azylu naszego pokoju wpadlismy wprost w sam srodek wielkiego strumienia ludzi (i krow :)). Wszyscy glosni, wszedzie halas, ryk klaksonow, kuz i spaliny. Oj, niedobrze. Idziemy przez bazar w strone dworca kolejowego, z ktorego mamy pociag. Od razu napada nas cwaniaczek wolajac, ze nasze bilety sa niedobre, ze nie mozemy ich uzywac itd. Na szczescie znamy te historie i nie z nami te numery. Jeszcze tylko, dzieki radzie naszego indyjskiego kolegi Abhiego, zakup indyjskiej prepaidowej karty do telefonu (dzieki temu nie beda nas martwic koszty roamingu do Polski) i wracamy do hotelu. Reszte popoludnia spedzimy oswajajac sie z Indiami z bezpiecznego dachu, przy indyjskim piwku. Wczesne dobranoc, bo rano ruszamy w dalsza droge.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Rom
Rom - 2011-10-23 16:22
Jakos tej kuchni Wam nie zazdroszcze :) Fajnie sie czyta! Tak trzymajcie! :)
 
 
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 12 wpisów12 21 komentarzy21 58 zdjęć58 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
18.10.2011 - 09.11.2011