Geoblog.pl    pawelcewpodrozy    Podróże    Indie/Nepal 2011    W końcu trochę spokoju
Zwiń mapę
2011
25
paź

W końcu trochę spokoju

 
Indie
Indie, Khajurāho
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6937 km
 
No to daliśmy sie wrobić. W koncu po raz pierwszy daliśmy się zrobić cwaniaczkom. A było to tak. Wysiedliśmy z porannego pocągu w Jhansi. W planach mieliśmy przejazd autbusem do Khajuraho, miasteczka słynącego ze średniowiecznych świątyń ozdobionych przepięknymi rzeźbami, nazywanego często (zresztą niesłusznie) świątyniami kamasutry.

No więc wysiadamy z pociągu i zgodnie ze wskazówkami przewodnika szukamy przed dworcem autobusu. Oczywiście obskakują nas cwaniaczki, z jakiego kraju jesteśmy, gdzie jedziemy i w ogóle. My twardo ich olewamy. Niestety przewodnik zagranicznej wycieczki (on nie powinien mieć interesu w kiwaniu nas) wprowadził nas w błąd i nadał nas wprost w łapy cwaniaczków. Cwaniaczki załatwili nam zamiast autobusu taksówkę (nasz autobus odjechał przez nich bez nas). No cóż, ta opcja też wchodziłą w grę, bo do Khajuraho jest 180 km, a taksówki nie są tu zbyt drogie, a iliż wygodniejsze. Nie straciliśmy więc wiele, ale daliśmy się zrobić cwaniaczkom. Przyrzekamy sobie, że to ostatni raz.

Warto było przyjechać do Khajuraho. To spokojne miasteczko, zupełnie inne niż te, w których byliśmy do tej pory. Nie ma tu naganiaczy, prawie nikt cię nie zaczepia. Owszem, zapraszają do swoich sklepików, ale robią to nienachalnie. Poza tym jest super pogoda, a tu jest pięknie. Postanawiamy zostać tu dłużej, poprzestawiać plan i opóźnić o jeden dzień dojazd do Nepalu

Kompleks świątynny jest rzeczywiście niesamowity. Oczywiście rzeźby erotyczne, które pokazują w przewodnikach, to tylko kilkanaście z tysiąca tych, które zdobią świątynie. Choć trzeba przyznać, że to co pokazują, znacznie przekracza produkcje spod znaku Teresy Orlowski. Znajdą się nawet elementy zoofilskie. I pomyśleć, że wszystko powstało ok. 900 roku, kiedy nasi przodkowie biegali po lasach w skórach i dłubali w drzewie posągi Światowida...

Zabrany prawdopodobnie jeszcze z Polski kaszel męczy już czwarty dzień, więc znajdujemy aptekę. Śmiesznie to wygląda, bo to raczej sklepik. No i pan aptekarz sprzedaje tabletki na sztuki odcinając je ożyczkami z blistrów (!). Z niepokojem prosimy o coś na kaszel, przyglądamy się opakowaniu. W skłądzie znany nam ambroksol, więc bierzemy. Może nas nie wykończy.

W końcu znaleźliśmy w Indiach miejsce, gdzie jest spokojnie, cicho i można odpocząć. Po frekwencji w hotelu Surya widać, że nie tylko my wpadliśmy na to by zostać tu na dłużej. A hotel zapewnia miły odpoczynek – piękny ogród, możliwość korzystania z lekcji jogi, nauki indyjskiej kuchni... Miło. Jeszcze tu posiedzimy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
oboski
oboski - 2011-10-26 21:17
Przejdźcie się świtem do wschodniej grupy świątyń.
 
Asia P
Asia P - 2011-10-27 08:31
Hej urokliwe te rzeźby:)
macie coraz więcej fanów więc w ich imieniu prosizę o jeszcze więcej informacji i fotek.
Pa Pawelce!!
 
pawelcewpodrozy
pawelcewpodrozy - 2011-10-28 09:27
@Asia - wiemy, ze pol Wrzosowej jest z nami ;) Postaramy sie, ale ze zdjeciami nie jest latwo, za wolno tu dziala siec
 
 
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 12 wpisów12 21 komentarzy21 58 zdjęć58 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
18.10.2011 - 09.11.2011