Pokhara to małe miasteczko tuż u podnóża jednego z najważniejszych szczytów w Himalajach - Annapurny. To właśnie tutaj zaczyna się większość z najbardziej popularnych szlaków trekingowych w Himalajach. My przyjechaliśmy tu właśnie po to, by nacieszyć oczy widokami pięknych ośnieżonych szczytów.
Niestety pogoda nam nie sprzyja. Dzień, w którym jechaliśmy do Pokhary, był pierwszym pochmurnym dniem w czasie całej naszej podróży. Jakby tego było mało (...) się rozpadało. Dosłownie urwanie chmury. Miejscowi powiedzieli, że jak pada, to na pewno się ochłodzi. Mieli rację. Noc była naprawdę zimna. Powiedzieli też, że póki się z chmur całkowicie nie wypada, nie będzie ładnej pogody. Znów mieli rację, bo następny dzień był mglisty i pochmurny. Nie ma sensu ruszać w góry przy tej widoczności, więc siedzimy w Pokharze i się relaksujemy. Marcin wybrał się - po raz pierwszy w życiu - do golibrody i dał się ogolić prawdziwą brzytwą. Pan golarz nie zakończył jednak na goleniu - dodał masaż głowy i twarzy. Ola w tym czasie polowała w księgarniach na książki. Poszliśmy też na długi spacer do wodospadu Davi's Fall. Przy okazji odkryliśmy niedaleko bardzo fajną jaskinię, o której nic nie piszą w przewodnikach.
Z Pokhary wyjeżdżamy w niedzielę. Bardzo mocno liczymy na poprawę pogody do tego czasu, ale prognozy nie są optymistyczne. A miał to być najlepszy okres na wizytę w Himalajach. Na razie więc czekamy...