Niestety nie przejasnilo sie. Gorzej, nawet sie pogorszylo. W Nepalu zalamanie pogody. Gazety donosza o tych, co utkneli w gorach. Na lotnisku w Lukli (ta miejscowosc jest baza wypadowa do trekingu w rejonie Mont Everestu) utknelo 3,5 tys turystow. Ponoc wojsko ma ich ewakuowac. Codziennie tez helikoptery sciagaja z gor ludzi ponad 100 razy. To oczywiscie wiemy z gazet, bo nie bylo szans wyjsc w gory. No wiec nie zobaczymy Himalajow…
A moze jednak. Decydujemy sie na lot nepalskimi liniami z Pokhary do Kathmandu. Dzieki temu, po przekroczeniu pulapu chmur, mamy jak na dloni panorame Himalajow. Tak, jakbysmy ogladali gigantyczna makiete. Niestety zalamanie pogody odczuwamy sami. Pilot musi manewrowac miedzy ciezkimi chmurami I podchodzenie do ladawania jest niezwykle trudne. Nasz maly samolocik (17 pasazerow) rzuca raz w gore, raz w dol, dodatkowo pilot omijajac chmury wykonuje co chwila gwaltowne skrety i przechyly. Wszystkie twarze w samolocie sa na przemian zielone i biale. Kilka osob nie wytrzymuje i robi uzytek z torebek. Takiego lotu jeszcze nie przezylismy. Dochodzimy do siebie dobre 2 godziny po wyladowaniu.
Na szczescie trafiamy znow na Thamel, gdzie o wszelkich problemach szybko sie zapomina ;))